Radio Aktywne
YouTubeInstagramFacebookSpotify

Etnobotanika – Leśne Duchy

cofnij

Recenzję przygotował Tymoteusz Gryszkalis

Przyznajcie się. Kto z Was nie ma czasem prawdziwej męskiej potrzeby by pojechać w ciepły sierpniowy dzień do lasu, założyć przewiewne ciuszki i na boso pobiegać po mchu? Kto jadąc koleją mazowiecką nie spoglądał na przesuwające się w oddali drzewa marząc o zostaniu leśną wróżką, lub chociaż o rozpoczęciu cottagecore ery życia? Oczywiście często są to marzenia ściętej głowy, wszak w betonowej dżungli trzymają nas praca, studia, kredyty hipoteczne i audycje radiowe. Na szczęście na ratunek w takich momentach przychodzi Etnobotanika.

“Fruwający Przestępca”, czyli pierwsze wydanie grupy z 2020 roku, bardzo szybko zadomowił się w polskim niezalu elektronicznym. Nie ma się co dziwić, był to album niezwykle oryginalny, ale też przepełniony emocjami. Sam trafiłem na niego około rok po premierze i z miejsca utonąłem w spokojnych triphopowych syntezatorach. Kiedyś pod uploadem płyty “Odyssey” od HOME na bandcampie ktoś napisał komentarz, że “przyciąga ona wspomnienia czasów, których nigdy się nie przeżyło”. Właśnie tak czułem się słuchając “Fruwającego Przestępcy”.

Winyl do nabycia na theverypolishcutouts.bandcamp.com

Minęły trzy lata, światło dzienne ujrzało jeszcze pomniejsze wydanie “Wakizashi EP”, aż otrzymaliśmy album “Leśne Duchy”. Miałem okazję odsłuchać go po raz pierwszy w sposób, rzec można, idealny. Wybrałem się bowiem wtedy do ogrodu botanicznego w Łodzi. Nałożyłem słuchawki na uszy i przechadzając się między tulipanami i krzewami bzu wsłuchałem się w pierwsze takty “Leśnych Duchów”.

Słuchając ich zwróciłem przede wszystkim uwagę na to jak bardzo podobne, ale też jak inne są od “Fruwającego Przestępcy”. Najważniejszą różnicą jest jarzący się od samego początku koncept. Idea łącząca każdy z osiemnastu utworów. Konceptem tym jest dialog muzyki elektronicznej z naturą. Bije on z tytułów, z wokalnych sampli i syntezatorów, a nawet z użytych gdzieniegdzie instrumentów (na przykład didgeridoo w “Chochołach”). Otrzymujemy dzięki temu album niezwykle organiczny, dający słuchaczowi płynąć od przerywnika do przerywnika. Każdy utwór jest inny. Opowiada własną, ale spójną historię.

Wszystko co standardowe dla Etnobotaniki rzecz jasna też znajdziemy. Panowie zapewniają przepiękny triphopowy ambient wykonany z najlepszą dbałością. Domieszka fragmentów starych polskich audycji, programów telewizyjnych, filmów i dokumentów też się znajdzie. Muszę tu przyznać, że cały album jest dużo mniej postarzony niż poprzednie wydanie duetu. Wciąż gdzieniegdzie daje wrażenie starej kasety znalezionej w piwnicy, ale nie jest to aż tak prostoliniowe jak we “Fruwającym Przestępcy”. Zawiera się to w przyjętej koncepcji i dla jednego będzie to przyjemna, dla innego – nieprzyjemna zmiana. Dla mnie – na mały, choć znaczny, plus. Słuchaczowi łatwiej wczuć się w klimat, a elektroniczne sekwencje grają pierwsze, zasłużone skrzypce.

Polecam z tego miejsca każdemu posłuchać tego albumu tak jak ja to zrobiłem. Wybrać się do lasu, parku, ogrodu, a nawet na balkon z pojedynczą doniczką ze zwiędłym storczykiem i odsłuchać “Leśne Duchy” od deski do deski. Zrobić sobie własne wizualizacje liści, kory i płatków kwiatów. Póki jeszcze świeci słońce, a na dworze jest zielono.

Ulubione traczki: Najstarsze Drzewo Świata, Beboki, Śladami Wilka, Chochoły

5 sierpnia 2023

kontaktkontakt
TVPWKlub FocusSSPW